Ludzie uwielbiają fast foody. Ile by się nie pisało o ich szkodliwości i wpływie na nadwagę, to i tak będą się w nich stołować. Najbardziej frustrujący jest obraz, na którym cały autobus dzieci po wycieczce szkolnej wbija do takiej knajpki. Wyrabia to w maluchach złe nawyki żywieniowe, a co więcej pozwala na tworzenie otyłego społeczeństwa.
Wiele razy byłam świadkiem, jak wiecznie zapracowane mamusie, zamiast ugotować dziecku obiad, pakowały w nie hamburgera i frytki w Centrum Handlowym, pomiędzy wizytą w Sephorze i Zarze. Jest to smutny widok, ale niestety ostatnio bardzo częsty. Fast Food od czasu do czasu nie jest grzechem śmiertlenym, ale musimy sobie zdać sprawę, że takie zestawy nie są odpowiednio zbilansowane, a już na pewno nie powinny tego tykać dzieci.
McDonald próbuje wyjść naprzeciw temu problemowi.
Byłam lekko zszokowana, kiedy zobaczyłam takową informację w sieci. Okazuje się, że firma planuje zmianę składu dziecięcych zestawów Happy Meal. Do 2022 roku, maksymalna wartość kaloryczna dziecięcego zestawu wyniesie 600 kcal. W produktach, które wchodzą w jego skład, nie będzie sztucznych barwników i konserwantów. Zmniejszona zostanie również ilość tłuszczy nasyconych, cukru i sody. Muszę przyznać, że założenie ciekawe, ale zastanawia mnie, jak będzie z realizacją. Wiele firm składa daleko idące obietnice, ale z ich wykonaniem jest już trudniej.
Zmiany te odbywać będą się w ramach programu „Polityki wsparcia rodzin” wspólnie z Alliance for Healthier Generation. Jakkolwiek to nie brzmi, może okazać się ciekawe. W ramach wyżej wzmiankowanego projektu McDonald’s opracował kompleksowy plan zmian żywieniowych w produktach, które poleca klientom w młodym wieku. Co to tak naprawdę oznacza? McDonald zobligował się do tego, że zbilansuje posiłki dla dzieci. Według nowych założeń co najmniej połowa możliwych kombinacji zestawów Happy Meal dostępnych w restauracjach McDonald’s, na ekranach kiosków zamówieniowych, na stronie www i aplikacji mobilnej będzie zawierać maks. 600 kcal, w tym 10 proc. kcal pochodzących z tłuszczy i 10 proc. z cukru oraz 650 mg sodu. To jednak nie wszystko. Okazuje się, że McDonald chce zrezygnować ze sztucznych barwników i poprawiaczy smaku.
Pojawią się także ograniczenia w kwestii komponowania zestawów.
Wraz ze zmianami o Happy Meal nie będzie już można dobierać cheeseburgerów i mleka czekoladowego. Jedynym słusznym wyborem będzie woda, a frytki pojawią się w rozmiarze kids size, co oznacza, że będzie ich o połowę mniej. Duże znaczenie ma mieć także kampania marketingowa, którą firma McDonald planuje. Będzie ona skierowana nie tylko do małych odbiorców, ale i do rodziców. Wszystko po to, aby zachęcić rodziny i dzieci do wyboru z jej oferty owoców, warzyw, niskotłuszczowych, produktów mlecznych i produktów pełnoziarnistych oraz wody. Jest to fajny pomysł, bo przecież co z tego, że do Happy Meal nie będzie można wybrać słodkiego napoju, skoro rodzic kupi go dziecku.
Czasu na realizację projektu jest sporo, bo aż 4 lata. Prawda jest taka, że największy odsetek klientów restauracji tego typu stanowią właśnie rodziny z dziećmi. Dobrze, że władze firmy wyszły naprzeciw klientom. McDonald’s Polska kilka lat temu włączył się w promocję zdrowego żywienia oraz zapobiegania nadwadze i otyłości u dzieci. W materiałach promocyjnych Happy Meal pokazuje jedynie wodę, herbatę i sok jako uzupełnienie zestawów. Smutne jest tylko to, że nie zawsze rodzice zdają sobie sprawę z tego, że niektóre produkty żywieniowe nie są skierowane do najmłodszych. Możliwe, że nowa kampania promocyjna pomoże chociaż trochę w tej kwestii i z barów znikną maluchy zajadające się burgerami i frytkami. Może nie całkowicie, bo nie do wszystkich to dotrze, ale choć trochę zmieni się podejście zabieganych rodziców do żywienia swoich pociech.