Gram nie od dziś – święty nie jestem. Był nawet taki moment w moim życiu, kiedy zajmowały one znaczną część mojego wolnego czasu… i niestety nie tylko. Moja rodzicielka podstawiała mi tylko obiad pod nos. Co prawda, to prawda – poza tym miałem jeszcze podwórko, rower i piłkę nożną. Znam jednak przypadki, kiedy gry zdominowały życie danej osoby i doprowadziły do jego całkowitego wyniszczenia.

Niestety, takim przypadkiem jest mój bardzo dobry kolega. Graliśmy jako dzieci razem. Mieliśmy modny w latach wkraczania komputerów na rynek „Klub Komputerowy”. Ciężko jest to sobie wyobrazić, jeżeli się w tym nie siedziało. Grupka nerdów, z kilkoma komputerami w pokoju, łącząca swój sprzęt w sieć i oddająca się przyjemności „zdobywania wszechświata”. Są to miłe wspomnienia i było to fajne do czasu, dopóki aby tak grać, trzeba było taszczyć swój komputer kilkaset metrów do sąsiada. Wtedy też wszystkim zarządzali nasi rodzice, którzy potrafili „strzelić w tyłek”, gdy przesadzaliśmy i zabrać kable, kiedy było za dużo. Weszła jednak era „stałego” dostępu do sieci i szybkiego rozwoju gier Multiplayer. Byliśmy też starsi. Rodzice już nie mieli nad nami takiej kontroli. Niektórzy byli w internatach/akademikach. Kolega przepadł. Ugrzązł w rzeczywistości gier komputerowych. Nie było z nim kontaktu. Nikt nie był w stanie wyciągnąć go na spacer, piwo, piłkę, randkę. Liczyło się tylko robienie EXP i lvl (zwiększania poziomu postaci). Tak jest do teraz. Mężczyzna (już teraz 30-letni) nie ma życia prywatnego, żony, dzieci, ani tym bardziej dobrej pracy. Zawalił studia, siedzi przysłowiowe 8 godzin na taśmie, a później zatapia się w świecie MMO.

Żeby nie było nie każdy, kto lubi grać i to robi, jest od razu chory psychicznie.

Są jednak przypadki, którym niestety nikt poza specjalistą już nie pomoże. Tym bardziej nie dziwi mnie, że w 2018 roku na liście chorób psychicznych pojawi się nowa pozycja. Szkoda, że tak późno. Specjaliści WHO doszli do wniosku, że nałogowe granie w gry komputerowe jest chorobą, a dokładnie to uzależnieniem. Nie wszyscy gracze muszą się jednak martwić. Fan może zostać uznany za osobę chorą, tylko gdy spełni pewne kryteria. Po pierwsze, aby uznać kogoś za uzależnionego od gier, musi mieć ten problem przynajmniej przez rok i co więcej, granie musi być ważniejsze od innych czynników – spotkań z rodziną, znajomymi, pracy, życia prywatnego.

„We wstępnym dokumencie, jeszcze nie tym oficjalnym, organizacja tłumaczy, że granie w gry może być zakwalifikowane jako zaburzenie wtedy, gdy traci się nad tym kontrolę i gdy jest to zjawisko obsesyjne – trwałe, powracające, wpływające negatywnie na to, jak dana osoba funkcjonuje w rodzinie, społeczeństwie oraz na jej edukację, pracę czy inne aspekty życia.”

W przypadku, gdy nałóg rujnuje komuś życie prywatne i zawodowe, lekarze zdiagnozują u niego chorobę psychiczną.

Jest to wbrew pozorom naprawdę poważny problem. Uzależnieni gracze nie potrafią się opamiętać i w przypadku prób odcięcia ich od źródła nałogu potrafią reagować nawet agresją. Po prostu nie są w stanie kontrolować swojego nałogu. Smutne jest jednak to, że gracze podśmiewają się z decyzji WHO. Nie jest to jednak nic nowego. Alkoholicy także uważają, że nie są uzależnienie i że potrafią przerwać i nie pić. Prawdę jednak znamy nie od dziś i jako społeczeństwo potrafimy ja nazwać. Uzależnienie to samo, tylko metoda mocno zurbanizowana. Martwi jednak fakt, że rodzice najmłodszych graczy uważają, że klasyfikacja dotyczy dorosłych osób, pomijając dzieci, które są najbardziej narażone na uzależnienie. Dla zapracowanych dorosłych to tak naprawdę niańka dla dzieci. Rodzice jednak nie zdają sobie sprawy, jak potrafi namieszać małolatom w głowach. Nadmiernie przebywanie przy komputerze i życie w świecie online spłyca nasze emocje, blokuje potrzebę i umiejętność nawiązywania relacji interpersonalnych, uczy przedmiotowego traktowania i błahego podejścia do zranień i śmierci.

Oczywiście, wpisanie nowej choroby na listę WHO będzie miało konsekwencje dla pacjentów. Jest to szczególnie ważne, jeżeli chodzi o firmy ubezpieczeniowe. Po oficjalnym uznaniu nałogu grania za chorobę psychiczną zdiagnozowany pacjent będzie musiał zapłacić większą składkę. Co więcej, niezbyt przychylnym okiem na takie papiery od lekarza spojrzą także potencjalni pracodawcy.

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułPo co stosujemy diety?
Następny artykułKawa – Wpływ na nasze zdrowie psychiczne
Trener personalny. Wyznaje zasadę: "Fitness to nie ćwiczenia, które wykonujemy, tylko stan ducha". Nałogowo jeżdzi na rowerze. Jest instruktorem od 6 lat.