Nikt chyba nie zaprzeczy, że sieć to źródło wszelkiego rodzaju informacji i wszelakiej wiedzy.
Kiedyś ktoś powiedział, że nieżyjący naukowcy przewracają się w grobie, jak widzą, że my mamy przy sobie dostęp do całej wiedzy świata, a większość z nas używa tych urządzeń do (choćby) oglądania śmiesznych kotów. Są jednak tacy, którzy swoją wiedzę próbują poszerzyć, może czasami i za bardzo.
Od jakiegoś czasu popularne stało się korzystanie z zasobów wyszukiwarek internetowych nawet w przypadku naszego zdrowia.
Nie wiem, czym jest to spowodowane. Wydaje mi się jednak, że chodzi przede wszystkim o oszczędność czasu. Ludziom nie chce się stać w kolejce do lekarza (zakładamy, że w ogóle uda im się w tę kolejkę dostać). Problemem jest też brak zaufania do lekarzy i to akurat mnie nie dziwi. Pacjentów coraz częściej spotykają złe diagnozy, brak zainteresowania ze strony personelu medycznego, albo nieodpowiednie leczenie. Okazuje się, że wujek Google postanowił wykorzystać ten aspekt i jeszcze na tym zarobi.
Firma za kilka tygodni wprowadza usługę ułatwiającą autodiagnozę za pomocą Internetu.
Na początku funkcjonalność ta zostanie wypuszczona w Stanach Zjednoczonych. Internauci, po prowadzeniu w wyszukiwarkę zapytania na temat choroby, w panelu po prawej stronie otrzymają informacje o jej symptomach, liczbie zachorowań czy czynnikach, które wpływają na jej rozwój. Nie jest to, może internetowy doktor, ale na pewno zasoby dotyczące zdrowia zostaną mocniej skatalogowane. Na tę chwilę, informacji jest naprawdę dużo i brakuje im pewnego rodzaju hierarchii. Google zapowiedziało też, że niektóre przypadki opatrzone zostaną specjalnymi ilustracjami, a informacje te weryfikowane będą przez współpracujących z Google lekarzy.
Dzięki temu może chociaż trochę wyeliminuje się pseudo diagnozy pseudo uzdrowicieli.
Google informuje oczywiście, że ich funkcjonalność nie zastąpi prawdziwej wizyty u lekarza i ma być tylko wskazówką, tudzież jak kto woli ukierunkowaniem. Jestem jednak przekonany, że znajdą się tacy, którzy wizytę u specjalisty zastąpią wizytą u doktora Google. Pamiętajmy, że rozpoznawanie chorób za pomocą sieci nie jest jakimś nowym pomysłem. Już dawno planowano taką funkcję i tym zajmuje się telemedycyna. Rozwój internetu gwarantował, że w kwestii telemedycznych także ruszy coś do przodu. W niektórych krajach już jakiś czas temu umożliwiono proste wideo-konsultacje z lekarzem. Jest to także oszczędność czasu, ale przede wszystkim pieniędzy. Szczególnie przydaje się to w przypadku specyficznych zespołów chorobowych, do których specjalistów jest kilku na świecie, a chorego nie stać na wyjazd do innego kraju w celu konsultacji. Ta usługa jest jednak bezpośrednio związana z konkretną placówką, a propozycja Google to masówka.
Pacjenci już od jakiegoś czasu próbują leczyć się sami.
Według badań firmy Gemius aż 88 proc. Polaków wyszukuje za pomocą wyszukiwarki Google informacji na temat zdrowia, chorób i leków. Są to głównie osoby po 30 roku życia. Raport, w którym zostały opublikowane te dane, nosi tytuł „Pacjenci w sieci 2012”. Pacjenci wyszukują różne hasła, ale szczególnie powtarzalne są frazy dotyczące kaszlu, kataru, bóli brzucha, gardła czy schorzeń kobiecych. Nie ma w tym nic złego, gdyby nie to, że staramy się być sami sobie lekarzem i od razu sięgamy po środki medyczne. Większość z nas, nawet nie myśli o tym, że biorąc leki, nawet te bez recepty, możemy sobie zaszkodzić. Jest jednak gorszy problem niż samopomoc. Okazuje się, że ponad 60% internautów szuka w sieci opinii innych internautów, którzy spotkali się z podobnymi problemami zdrowotnymi i wzajemnie sobie doradza. Tutaj jest pies pogrzebany. Ludzie, nie zdają sobie sprawy, z każdy organizm jest inny i że pewien zespół objawów u dwóch różnych osób może oznaczać coś zupełnie innego.
Normalnym i wskazanym nawet jest szukanie przez internautów opinii na temat lekarzy.
Okazuje się, że większość takich zapisków jest prawdziwa i odzwierciedla stan faktyczny. Dzięki temu pacjenci coraz rzadziej trafiają do osób niekompetentnych lub po prostu nie miłych. Sam znalazłem tak specjalistę, który później uratował mi życie. Wielu internautów umawia się do wybranego lekarza pod wpływem pozytywnych ocen na jego temat.