Mówi się, że kobieta, która ma endometriozę, w ogóle nie jest chora. Panie pojawiające się u ginekologów odsyła się do domu ze wpisami o udawaniu, hipochondrii i z tekstem: „Przecież okres ma boleć„. Krwotoki tłumaczy się jako czyszczenie organizmu.
Mogę wymieniać tak godzinami, jakie błędy popełnia polska służba zdrowia w takich przypadkach i myślę, że nie starczy mi znaków w artykule. Chciałam jednak podzielić się swoimi doświadczeniami i wiedzą związaną z tych schorzeniem, z którym borykam się już wiele lat.
Pierwsze problemy zaczęły się jeszcze w liceum, czyli w 2004 roku.
Było to dawno, ale pamiętam to, jak dziś. Ogromne bóle w trakcie okresu, które sprawiały, że zwijałam się pod ławką w szkole. Miałam na szczęście kochanego wychowawcę, który rozumiał problem i puszczał mnie w lekcji do domu. To jednak było tylko kopanie problemu pod dywan. Nic nie rozwiązywało. Brałam garść Ketonalu i kładłam się spać, aby przespać ból. Z perspektywy czasu, był on i tak jeszcze mało uciążliwy. Z roku na rok było coraz gorzej.
Na studiach zaczęłam już lądować w szpitalu.
Kilka wizyt skończyło się na izbie przyjęć, gdzie z ledwością się doczłapywałam. Ból i krwawienia były nie do ogarnięcia. Pamiętam jak dziś, jak leżałam na jakiejś kamiennej ławeczce w jednej z wrocławskich Izb Przyjęć Oddziału Ginekologicznego, zwijałam się z bólu w krewetkę, cała była zababrana krwią i czekałam, aż dyżurująca pani Doktor zje kolację. Miałam niebywałe szczęście, że ów pani była łaskawa przepuścić mnie przez drzwi. Nie miała zamiaru nawet mnie zbadać, bo stwierdziła, że dziewic się nie bada. Krwawienie i ból także nie były dla niej zastanawiające. Kazała mi spadać do domu z tekstem na koniec, że może dać mi antykoncepcję, to mi przejdzie, albo jak zacznę z kimś sypiać. Wyglądałam, jakby ktoś mi mokrą szmatą przełożył przez zmęczoną mordę.
Rok później wylądowałam na tej samej izbie z krwotokiem z dróg rodnych.
Krwawiłam na czarno, ból był nie do wytrzymania. Dostałam gorączki 40 stopni. Przyjęli mnie tylko dlatego, że pani ginekolog, która mnie do nich wysłała, wpisała na skierowaniu, że podejrzewa estrę. Inaczej, pewnie znów odesłali mnie do domu. Okazało się, że skończyłam na ambrazji jamy macicy. Nie chcę wspominać nawet tego zabiegu, który wykonano w totalnie nieludzki sposób. Widziałam wszystko, czułam wszystko. Bolało, jakby ktoś mnie rozrywał. Materiał poszedł do badania histopatologicznego, które nic nie wykazało. Nie miało jak wykazać. Problem był w zupełnie innym miejscu, jak się później okazało.
Problem się jednak nie rozwiązał.
Cierpiałam coraz bardziej. Bolało, krwawiłam, jakby ktoś kran odkręcił, mdlałam, chudłam, wymiotowałam. Doszły krwotoczne biegunki, bóle brzucha, jajników, w okolicy lędźwiowej. Miałam problem z siedzeniem na krześle. Nie szłam do kolejnego lekarza, bo zaczęłam uważać to za bezsensowne. Uważali, że nic mi nie jest, że taka moja natura, że muszę cierpieć. Bóli było coraz więcej, nie tylko w trakcie okresu, pojawiały się one w ciągu miesiąca, znikąd.
Wzięłam ślub i razem z mężem zaczęliśmy planować dziecko.
Coś mnie tchnęło, że przed ślubem powiedziałam mężowi o problemach i o przeczuciach jakie mam. Mówiłam, że wydaje mi się, że ma to podłoże onkologiczne, tylko lekarze, jak zwykle mają to gdzieś. Zaznaczyłam też, że czuje, że może mieć to wpływ na moją płodność. Tyle mojego dobrego! Do dziś jestem zadowolona z tej decyzji. Zdecydowaliśmy się na serię badań ginekologicznych, które sprawdziłyby, czy nadaje się do zajścia w ciąże.
Siedziałam sporo w Google i szukałam listy potrzebnych badań.
Zrobiłam wszystko na własną rękę i udałam się do ginekologa. W morfologii miałam dość mocne odchyły — miałam od iluś lat anemię z powodu krwawień, ale tak wydawało się w porządku. Wizyta jednak tak wspaniała nie była. Na USG pokazała się jakaś zmiana. Pani Ginekolog nie miała pewności co do jej zdiagnozowania — mięśniak macicy albo endometrioza. Nie znałam jeszcze wtedy tych pojęć — dzisiaj po sześciu latach mogę już chyba wykładać na uniwerku te zagadnienia.
Zaczęłam szukać specjalisty ginekologa – onkologa.
Moja babcia zmarła na raka jajnika. Wolałam, aby przyjrzał się temu specjalista w danej dziedzinie. Pierwsza operacja, jaką przeszłam w 2013 roku to zwiadowcza laparoskopia. Fajny zabieg. Owszem, pod narkozą, ale ból po zabiegu minimalny. Kilka dziurek w ciele, szybko wraca się do sprawności. Zabieg był zwiadowczy. Usunięto guza endometrialnego (czekoladowego albo inaczej krwotocznego), uwolniono narządy od zrostów i pobrano wycinki do histopatologii. Wynik był jednak mocno załamujący. Badanie wykazało bardzo zaawansowaną endometriozę IV stopnia.
Ciąg dalszy nastąpi…